Gimnastyka Artystyczna Pyszne proszeczki lyrics
Pyszne proszeczki
Gimnastyka Artystyczna
GENRE Pyszne proszeczki jem - o zgrozo
W ten sposób walczę; może mam szansę, może dowiozą
Czekam na wsparcie
A rzeczywistośckia wybiega z kątka - łapie mnie kurwa za karczek
Jestem w szczątkach - trzeba znów więcej proszeczka - tyle starczy?
Dziś jestem starszy, a jak dawniej - mam receptorów nieżyt
Różnica teraz - biorę by przeżyć - nie po to, by coś przeżyć
Poproszę siekierę i trzy tasaki oraz tarczową piłę
Może i umrę - chuj jednaki, słowo - cóż to za koszt, gdy żyję
Lecz dorośli wiedzą lepiej - wyjrzyj! - mówią - na płacz dziatek!
Rzucają tym gównem co dzień, jeszcze w nocy na dodatеk
Niech się cieszą dziatki, że mają tatę, niеch tramal z nim piją
Puenta brzmi zatem: bez proszeczków dawno by mnie już nie było
By poczuć się lepiej jest tyle sposobów, gdy żaden nie działa - tyle sytuacji
Oprócz nałogu - hej nałóg! - odpowiedzieć racz mi
Jak się nazywasz stary dziadu? Ów popatrzył
I rzekł: "zważywszy ten łez padół - Instynkt Samozachowawczy", hej!
Świat powinien być narkomanem, gdyż ma ostro przejebane
He, he, he he he he, he, he he
Źle odbierane społecznie sztuczne szczęście to nadal jednak szczęście
He, he, he he he he, he, he he
He, he, he he he he, he, he ha
He, he, he he he he, he, he ha
He, he, he he he he, he, he ha
Wkurwia mnie sumienie swym nienagannym trelem słowiczym
Zastanawiam się - skoro chce mnie zeżreć - to czy mi dobrze życzy?
I odmierzam, odmierzam - trzeba zawsze dobrze policzyć
Chcę robić to co inni - pierdolę leżenie na pryczy
Chce zdusić to co mnie niszczy - i może robię to skrótem
Nie w objęciach Morfeusza; z fiutem Morfeusza w dupie
Lecz nie sądź mnie od razu, waćpaństwo nie tak skore (nie!)
Gdy wszystko kosztuje; na nic nie ma czasu - cóż inni biorą?
Doświadczeń płytkość, selekcję wrażeń, celność autooszustw
Swej skóry grubość, zgodność w bańce, dar tunelowej wizji od losu
Jeśli to ćpasz, to daj Ci Boże, wielu nie może i inaczej walczy
Ile uśmiechów, które widzisz co dzień, efektem jest działania substancji?
Myśl, ja wyjmę porcję gdy siedzimy przy stole
Zmywasz się w dyskomforcie krzycząc: "o ja pierdolę!"
Siadaj, przyjmuj dalej, dokończ swoje dwieście gram
Wszyscy z nas to narkomani, każdy z nas jest taki sam
Cały świat powinien być narkomanem, gdyż ma ostro przejebane
He, he, he he he he, he, he he
Tak źle widziane społecznie sztuczne szczęście to nadal jednak szczęście
He, he, he he he he, he, he he
Pani Purytanko, Panie Amiszu streść mi
He, he, he he he he, he, he ha
Dlaczego mam się wstydzić, dlaczego mam się męczyć
He, he, he he he he, he, he ha
Jebana hipokrytko, skurwiały świętoszku oświeć i mnie
He, he, he he he he, he, he ha
Za co mam się obwiniać - katować w czego imię?
He, he, he he he he, he, he ha
He, he, he he he he, he, he ha
Usłysz mój głos!
He, he, he he he he, he, he ha
Zapodaj coś!
He, he, he he he he, he, he ho
He, he, he he he he, he, he ho
He, he, he he he he, he, he ho
He, he, he he he he, he, he ho
W ten sposób walczę; może mam szansę, może dowiozą
Czekam na wsparcie
A rzeczywistośckia wybiega z kątka - łapie mnie kurwa za karczek
Jestem w szczątkach - trzeba znów więcej proszeczka - tyle starczy?
Dziś jestem starszy, a jak dawniej - mam receptorów nieżyt
Różnica teraz - biorę by przeżyć - nie po to, by coś przeżyć
Poproszę siekierę i trzy tasaki oraz tarczową piłę
Może i umrę - chuj jednaki, słowo - cóż to za koszt, gdy żyję
Lecz dorośli wiedzą lepiej - wyjrzyj! - mówią - na płacz dziatek!
Rzucają tym gównem co dzień, jeszcze w nocy na dodatеk
Niech się cieszą dziatki, że mają tatę, niеch tramal z nim piją
Puenta brzmi zatem: bez proszeczków dawno by mnie już nie było
By poczuć się lepiej jest tyle sposobów, gdy żaden nie działa - tyle sytuacji
Oprócz nałogu - hej nałóg! - odpowiedzieć racz mi
Jak się nazywasz stary dziadu? Ów popatrzył
I rzekł: "zważywszy ten łez padół - Instynkt Samozachowawczy", hej!
Świat powinien być narkomanem, gdyż ma ostro przejebane
He, he, he he he he, he, he he
Źle odbierane społecznie sztuczne szczęście to nadal jednak szczęście
He, he, he he he he, he, he he
He, he, he he he he, he, he ha
He, he, he he he he, he, he ha
He, he, he he he he, he, he ha
Wkurwia mnie sumienie swym nienagannym trelem słowiczym
Zastanawiam się - skoro chce mnie zeżreć - to czy mi dobrze życzy?
I odmierzam, odmierzam - trzeba zawsze dobrze policzyć
Chcę robić to co inni - pierdolę leżenie na pryczy
Chce zdusić to co mnie niszczy - i może robię to skrótem
Nie w objęciach Morfeusza; z fiutem Morfeusza w dupie
Lecz nie sądź mnie od razu, waćpaństwo nie tak skore (nie!)
Gdy wszystko kosztuje; na nic nie ma czasu - cóż inni biorą?
Doświadczeń płytkość, selekcję wrażeń, celność autooszustw
Swej skóry grubość, zgodność w bańce, dar tunelowej wizji od losu
Jeśli to ćpasz, to daj Ci Boże, wielu nie może i inaczej walczy
Ile uśmiechów, które widzisz co dzień, efektem jest działania substancji?
Myśl, ja wyjmę porcję gdy siedzimy przy stole
Zmywasz się w dyskomforcie krzycząc: "o ja pierdolę!"
Siadaj, przyjmuj dalej, dokończ swoje dwieście gram
Wszyscy z nas to narkomani, każdy z nas jest taki sam
Cały świat powinien być narkomanem, gdyż ma ostro przejebane
He, he, he he he he, he, he he
Tak źle widziane społecznie sztuczne szczęście to nadal jednak szczęście
He, he, he he he he, he, he he
Pani Purytanko, Panie Amiszu streść mi
He, he, he he he he, he, he ha
Dlaczego mam się wstydzić, dlaczego mam się męczyć
He, he, he he he he, he, he ha
Jebana hipokrytko, skurwiały świętoszku oświeć i mnie
He, he, he he he he, he, he ha
Za co mam się obwiniać - katować w czego imię?
He, he, he he he he, he, he ha
He, he, he he he he, he, he ha
Usłysz mój głos!
He, he, he he he he, he, he ha
Zapodaj coś!
He, he, he he he he, he, he ho
He, he, he he he he, he, he ho
He, he, he he he he, he, he ho
He, he, he he he he, he, he ho
Comments
Post a Comment